facebook_page_plugin
             

instagram
SU

    

YouTube

 

   

FACEBOOK

 

    

instagram

 

sukcesy11


Filmy o szkole

Liceum
LOLOPjezyki obce m
Szkoła Podstawowa
SPTaniec

Inne filmy >>


  wym3


Rekolekcje u Sióstr Prezentek

Zatrzymaj sie


Kalendarium

Poprzedni miesiąc Marzec 2024 Następny miesiąc
P W Ś C Pt S N
week 9 1 2 3
week 10 4 5 6 7 8 9 10
week 11 11 12 13 14 15 16 17
week 12 18 19 20 21 22 23 24
week 13 25 26 27 28 29 30 31
Brak wydarzeń

Koła zainteresowań

Chór szkolny

skanuj0017

Uczniowie naszej szkoły: Radomił Baran i Mateusz Kobak osiągnęli niesamowity sukces. W finale Olimpiady Matematycznej zostali laureatami I miejsca i reprezentowali Polskę na Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej w Hongkongu. Tam Matesz Kobak zdobył srebrny medal, a Radek Baran uzyskał honorowe wyróżnienie.

Mateusz jest tegorocznym maturzystą, a Radek ukończył pierwszą klasę LO. Obydwaj uzyskali już kilka tytułów laureata Ogólnopolskiej Olimpiady Matematycznej.

Nie można o nich powiedzieć , że pilnie się uczą i rozwijają swoje umiejętności matematyczne, oni raczej bawią się matematyką - i czynią to od dziecka. I oczywiście trochę pracują :). Podziwiamy ich i serdecznie gratulujemy.

Opiekunem naukowym naszych Wspaniałych Olimpijczyków jest P. Dr Mariusz Kraus. Dziękuję Panie Profesorze.

S. Anna Telus

 

Międzynarodowa Olimpiada Matematyczna w Hongkongu
(Wywiad z Mateuszem Kobakiem i Radkiem Baranem opublikowany w szkolnej gazetce "Sami o Sobie" nr 1/2016-2017)

Sandra: Na pewno wiele osób gratulowało Wam osiągnięć w dziedzinie matematyki, oczywiście ja także pragnę wyrazić moje szczere uznanie. Jakie to uczucie, reprezentować swój kraj w tak dalekim miejscu jak Hongkong?

Mateusz Kobak: Oczywiście, jest to ogromny zaszczyt. Wiadomo – to nie tylko reprezentowanie kraju, ale również szkoły i samego siebie. Bardziej istotny był sam fakt uczestnictwa w międzynarodowej olimpiadzie niż to, że odbywała się ona w Hongkongu. Przed olimpiadą i w jej trakcie towarzyszyła mi ekscytacja i radość, ale również stres.

Radek Baran: Na pewno udział w Międzynarodowej Olimpiadzie Matematycznej to wielkie wyróżnienie. Na takich zawodach nie pisze się tylko dla siebie, lecz reprezentuje się kraj. Dlatego byłem dumny, lecz także zestresowany. Tym bardziej, że dla mnie, tak dalekie miejsce jak Hongkong nadawało tej olimpiadzie jeszcze większej specyfiki.

S: Zapewne musieliście odczuwać ogromną presję. Jak radziliście sobie ze stresem, zachowując jednocześnie jasność umysłu, która pozwoliła Wam dojść do tego miejsca, gdzie znajdujecie się obecnie?

MK: Myślę, że ogromna presja wynika z dzisiejszego stylu życia. Ludzie dążą do sukcesu, który wydaje im się jedynym słusznym rozwiązaniem. To myśl o pieniądzach czy nagrodach napędza ludzi do działania, a przy tym ułatwia zapominanie o tym, co w życiu jest faktycznie istotne. W moim przypadku stres oczywiście się pojawiał, ale nie wynikało to z myśli o sukcesie. Wiadomo że podświadomie myślało się o zdobyciu medalu, ale to nie było najważniejsze - najważniejsze było dać z siebie wszystko i po prostu cieszyć się matematyką.

RB: Tak, czułem presję od samego początku. Pierwszy raz miałem okazję brać udział w tak prestiżowych zawodach. Ogromna sala, ponad pięciuset uczestników z całego świata, świadomość, że moim wynikiem reprezentuję Polskę – to wszystko sprawiało, że stres towarzyszył mi przez długi czas. Lecz muszę przyznać, że było tak do pewnego momentu – do momentu, gdy organizator dał znak, że można otworzyć teczkę z zadaniami. Liczyły się już tylko zadania i radość z ich rozwiązywania.

S: Przybliżycie nam proces przygotowań do olimpiady? Jakie czynniki złożyły się na Wasz sukces? Przez jakie etapy musieliście przejść?

MK: Przygotowania trwały latami. Nie były one konkretnie zwrócone w stronę międzynarodowej olimpiady, ale przede wszystkim kładły nacisk na rozwój. Moim zdaniem, żeby osiągnąć w matematyce sukces (a może dotyczy to nie tylko matematyki?) trzeba ją przede wszystkim lubić. Nie da się trwać przy tym na siłę. Oczywiście kolejnym czynnikiem jest praca - ta grupowa i indywidualna. Liczy się również systematyczność i wytrwałość.

RB: Moje przygotowania do olimpiady zaczęły się już dobre 6 lat temu, gdy p. Mariusz Kraus zaczął pracować ze mną indywidualnie, lecz także wprowadzać mnie w środowisko matematyczne. Od tamtej pory, poprzez udział w warsztatach, kółkach, systematycznie się rozwijałem. Olimpiada jest tylko efektem tych działań, nagrodą za pracę. Nie była i nie jest głównym celem w tej zabawie. Sukces natomiast wynika po prostu z chęci. Żeby być w czymś dobrym, trzeba to lubić i na to pracować. Nie ma innej drogi.

S: Ile mieliście lat, gdy zdaliście sobie sprawę, że matematyka jest tym, co Was kręci?

MK: Jeżeli o mnie chodzi, to w pierwszej klasie gimnazjum zdałem sobie sprawę, że faktycznie lubię matematykę. Zacząłem chodzić na kółko do mojego ówczesnego nauczyciela - Pana Tomasza Sergiewa, a później na zajęcia dodatkowe organizowane przez Pana Mariusza Krausa. Wszystko szło powoli do przodu. Sam dużo pracowałem, rozwijałem się w tej dziedzinie.

RB: W moim przypadku, już od początku podstawówki można było zaobserwować pasję do matematyki. Chodziłem wtedy na zajęcia ze starszymi klasami i widać było, że ciągnie mnie do tej dziedziny. Właściwie od tamtej pory przez cały czas już zajmowałem się matematyką i myślę, że wiadomo już było, że będzie ona istotną częścią mojego życia.

S: Sukces musi być poprzedzony ogromem zmagań ze swoimi słabościami, pokusami, jak chociażby kolejne powiadomienia pojawiające się na telefonie czy nowy serial do sprawdzenia. Zapewne było Wam momentami ciężko. Ale jak wszyscy widzimy, opłacało się. Może macie jakieś porady dla swoim koleżanek i kolegów, którzy także chcieliby na poważnie zająć się nie tylko matematyką, ale każdą dziedziną wymagającą zaangażowania?

MK: Szczerze mówiąc, nie miałem nigdy okresu, w którym bym wątpił w to, że matematyka jest moją dziedziną. Owszem - zdarzały się momenty, kiedy po prostu mi nie szło, nie miałem dobrej formy. Jednak za każdym razem wracałem, nie poddawałem się. Myślę, że w każdej dziedzinie, w której człowiek chce być dobry i chce się rozwijać, potrzebna jest wytrwałości.

RB: Myślę, że jeśli rzeczywiście ma się pasję w życiu, to nie jest trudno przezwyciężyć słabości, pokusy, żeby dalej trwać w tym, co się robi. W moim przypadku każdy rozwój dokonywał się w momentach, kiedy lubiłem to, co robię, kiedy sprawiało mi to radość. Ważne dla mnie było, gdy zobaczyłem, że jeśli staram się robić coś na siłę, wtedy, kiedy nie mam na to ochoty, to wcale mnie to nie rozwija. Być może wręcz przeciwnie! Dlatego bywały okresy, kiedy na pewien czas zwalniałem z matematyką, ale jestem przekonany, że coś takiego jest potrzebne, żeby potem wracać z większymi chęciami. Myślę więc, że ważna jest wytrwałość, ale także nie robienie nic na siłę, wbrew sobie. Oprócz tego miałem oczywiście momenty, w których nie szło mi za dobrze. Wtedy ważne jest, żeby się nie poddawać i trwać w swojej pasji.

S: Na czym polega specyfika zadań, z którymi musieliście się uporać na olimpiadzie międzynarodowej?

MK: Przede wszystkim w zadaniach olimpijskich trzeba mieć pomysł. To nie są zadania w stylu “wiem lub nie wiem”. Nad każdym z nich trzeba było posiedzieć, pomyśleć, coś z nich „wydłubać”, coś dodać. Pomysł był najważniejszy.

RB: Zadania olimpijskie polegają przede wszystkim na pomyśle. I nie jest to pomysł, który narzuca się od razu. Nad takimi zadaniami trzeba długo pomyśleć, zagłębić się w nie. Dlatego też na olimpiadzie zwykle rozwiązuje się trzy/cztery zadania przez około pięć godzin. Zwykle ludzie, gdy się o tym dowiadują, pytają: Jak to? Trzy zadania na pięć godzin? To ile one mają podpunktów!? Przy takich właśnie zadaniach, można siedzieć przez kilka godzin (nawet dni!) i nie wymyślić nic sensownego, lecz czasem już pierwszy pomysł może prowadzić do rozwiązania.

S: Jaką przyszłość chcielibyście powitać w swoim życiu? Czy wiążecie ją z matematyką?

MK: Akurat w kwestii przyszłości przychodzi do głowy wiele opcji - szczególnie ze względu na kierunek, który wybieram (matematyka z informatyką). Myślałem o programowaniu - czy faktycznie chcę się tym zajmować, to się okaże w najbliższych latach. Ciągnie mnie również do sfery naukowej - prowadzenie badań, a nawet samo wykładanie czy uczenie matematyki. Jeszcze nie mam sprecyzowanych konkretnych planów, wszystko wyniknie w trakcie studiów.

RB: Obecnie jestem w klasie drugiej liceum, mam jeszcze trochę czasu na takie przemyślenia. Na pewno wiem, że chciałbym połączyć moje przyszłe życie z matematyką. Bo przecież najlepiej pracuje się w tym, co się lubi. Na ten moment mogę stwierdzić, że planuję studia matematyczne, być może też informatyczne. Co będzie dalej – nie wiem. Wiem natomiast, że matematyka nie jest dziedziną, w której wszystko zostało odkryte i na pewno badanie jej byłoby zarówno pożyteczne, jak i ciekawe.

S: Jak królowa nauk wpłynęła na Wasze życie? Zawarliście podczas różnorodnych konkursów trwałe przyjaźnie? Rozwinęliście nie tylko szare komórki, ale także własną osobowość? Może zainteresowaliście się jakąś konkretną dziedziną?

MK: Matematyka miała i dalej ma ogromny wpływ na moje życie. Przez te wszystkie lata poznałem wiele wspaniałych i ciekawych osób, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt. Najbardziej trwałe relacje zawiązały się podczas warsztatów matematycznych, które za każdym razem były naprawdę cudownym przeżyciem. Nie był to czas wyłącznie “kminienia matmy”, ale również wielu rozmów, zabaw, gier. To wszystko odcisnęło wyraźny ślad na moim życiu przede wszystkim w relacjach przyjacielskich).

RB: Matematyka zdecydowanie wpłynęła na moje życie. Przez cały okres warsztatów, konkursów poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi kontaktuję się do dziś i mam nadzieję, że to się nie zmieni. Na takich wyjazdach, oprócz dialogów o matematyce, odbyłem mnóstwo bardziej życiowych rozmów, poznałem ludzi z ciekawymi zainteresowaniami, którzy nie są tylko „matematycznymi” przyjaciółmi. Dzięki nim, przygoda z matematyką rozwinęła także moje „zwykłe życie”.

S: Może teraz pomówmy o samym Hongkongu. Jakie uczucia wzbudziło w Was to miasto?

MK: Miasto robi ogromne wrażenie. Sam fakt wielkości Hongkongu może wprawiać w zachwyt. Mimo tak wielkiego zmechanizowanego miasta jest tam bardzo dużo zieleni.

RB: W Hongkongu duże wrażenie na pewno robią wielkie wieżowce. Mnie urzekły też widoki ogromnych lasów, które często znajdowały się pomiędzy jakimiś biurowcami. Oprócz tego, budynki mieszkalne były bardzo wysokie, a same mieszkania niezwykle małe. Praktycznie niemożliwe było znaleźć dom jednorodzinny w Hongkongu, jednak to nie jest aż tak dziwne, ponieważ ten rejon ma jedną z najwyższych średnich gęstości zaludnienia na świecie.

S: Czy zetknęliście się z miejscowym obyczajami, które Was zszokowały?

MK: Mnie osobiście nie tyle zszokowała, co zaimponowała wysoka kultura jedzenia. Bardzo spodobały mi się „ceremonie” przed jedzeniem, które pokazywały szacunek do samego faktu spożywania posiłku.

S: Bardzo dziękuję za rozmowę! Życzę Wam kolejnych sukcesów, a także tego, byście nadal pozostawali sobą :)

Rozmowę z Radkiem Baran i Mateuszem Kobak przeprowadziła
Sandra Posłuszny

                 logooSiostry Prezentki logo Krakow Szkoły Sióstr Prezentek
w Krakowie
                                         preview